Fragment książki "Dialog zamiast kar"

Porozumienie bez Przemocy „nie działa”


Na warsztaty komunikacji z dziećmi przychodzą często rodzice, którzy mają za sobą wiele nieudanych prób dogadania się z dzieckiem. Zdesperowani twierdzą, że żadna metoda „nie działa”. Według mnie to całkiem dobra wiadomość. Gdyby jakakolwiek metoda „działała”, znaczyłoby to, że mają w domu cyborga, a nie dziecko, czyli człowieka w stanie nieustannej zmiany.

Porozumienie bez Przemocy dostarcza precyzyjnych narzędzi do budowania kontaktu i dialogu z ludźmi i wyjaśnia, na czym ten kontakt polega, ale jest to przede wszystkim określony sposób myślenia i podejścia do ludzi, zwłaszcza dzieci. Może ono sprawić, że zaczniemy lepiej siebie rozumieć i wspólnie do czegoś dążyć. Może sprawić – ale nie wiadomo, czy sprawi.

Stosowanie na co dzień zasad Porozumienia bez Przemocy w kontakcie z najbliższymi nie jest proste. Wymaga otwartości w wypowiadaniu się i w przyjmowaniu innych takimi, jacy są, a nie jakimi chcielibyśmy ich widzieć.

Czasem bywa to także bolesne spotkanie i mierzenie się z taką prawdą o sobie, której chciałoby się uniknąć. Umiejętność porozumiewania się jest jak wzajemne podróżowanie po świecie uczuć i potrzeb. Porozumienie bez Przemocy wskazuje kierunek, ale nie gwarantuje szybkiego i spektakularnego efektu. Nie jest remedium, które sprawi, że dzieci będą  posłuszne – czego często oczekują rodzice przychodzący po raz pierwszy na warsztaty.

Dzieci nie poddają się łatwo manipulacji, zwłaszcza w domu, w którym czują się bezpiecznie. Ujawniają wtedy najbardziej ukryte podświadome motywy i przekonania rodziców. Właśnie w relacjach z dziećmi widać wyraźnie, że Porozumienia bez Przemocy nie da się sprowadzić do techniki manipulacyjnej. Natychmiast wyczuwają, że rodzic się powtarza. Nie mówi, tylko używa słów, których się nauczył. Nie nawiązuje kontaktu, tylko udaje, że to robi.

Aby dorosły mógł nawiązać kontakt z dzieckiem, musi mieć najpierw kontakt z samym sobą – czyli z własnymi emocjami i potrzebami – a także odwagę, by je wyrażać i zaspokajać. Musi umieć przekazywać informacje o sobie, swoich wartościach i potrzebach w sposób zaangażowany i dostępny, który pokaże dziecku i innym ludziom jego osobowość i charakter, a nie tylko wiedzę, poglądy i przekonania. Kiedy ma się tę umiejętność, zna się siebie i umie siebie wyrażać – jest się przygotowanym do tego, żeby spotkać się z dzieckiem.

Dzieci mają głos


Rodzice i nauczyciele mówią czasem, że dzieciom nie można ufać, bo przekręcają fakty, fantazjują, są zbyt emocjonalne i irracjonalne. Według mnie, takie zdanie świadczy o tym, że wielu dorosłych gubi się w świecie uczuć. Trudno nam wsłuchiwać się w ich brzmienie, pojąć ich sens i logikę. Bo uczucia mają swoją logikę – wskazują na potrzeby.

Gdyby noworodek zaczął się zastanawiać, czy może krzyczeć w nocy, kiedy jest głodny, czy mama się nie pogniewa i czy można budzić ją po raz kolejny – jego rozwój nie przebiegałby prawidłowo.

Logika głodu i podtrzymania życia jest inna. O taką właśnie logikę uczuć chodzi. Dorośli, wobec których z sukcesem zastosowano program wychowawczy „Dzieci i ryby głosu nie mają” – ja również do nich należę – mają jednak z tym problem. To, co większość ludzi wynosi po takim wychowaniu, to uległość i podporządkowanie innym, a przede wszystkim skłonność, a czasem perfekcyjna wręcz umiejętność tłumienia uczuć i zamiatania potrzeb pod dywan, zwłaszcza w relacjach z innymi dorosłymi.

Ale w kontakcie z dziećmi bywa u nas wręcz odwrotnie, bo dzieci są doskonałymi słuchaczami. Świetnie słyszą uczucia, nawet jeśli nie rozumieją jeszcze słów. Wobec dzieci znacznie łatwiej odzyskujemy utracony głos, zagadując je, nie dając im miejsca i czasu na wypowiedź, przerywając.

Inni oglądali także:

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium