Przejdź do kasy Wartość koszyka: 0,00 zł

Blog

Kategoria: Tag:

Popularne tematy
Trudno mi z trudnością - fragment książki „Cud rodzicielstwa”

Trudno mi z trudnością. Naprawdę, to nie tylko gra słów. Trudno mi z faktem istnienia trudności, trudno mi przyjąć trudność, trudno mi wyrazić trudność. Miejsce trudności w życiu to coś, z czym pracuję i o czym nauczam od wielu lat, a jednak wciąż sam jestem uczniem.

Trudno mi z trudnością - fragment książki „Cud rodzicielstwa”

JEST MI TRUDNO

Trudno mi z trudnością. Naprawdę, to nie tylko gra słów. Trudno mi z faktem istnienia trudności, trudno mi przyjąć trudność, trudno mi wyrazić trudność. Miejsce trudności w życiu to coś, z czym pracuję i o czym nauczam od wielu lat, a jednak wciąż sam jestem uczniem.

Gdy byłem mały, po prostu było mi trudno.

 


 

Przeczytaj fragment książki Cud rodzicielstwa” 

 


 

  Kup książkę taniej w pakiecie:

 [product id="24488, 23324, 23323, 24567, 25127, 25233"]

 


 

Gdy trochę podrosłem, przyjąłem podejście, że życie jest trudne. Teksty takie jak Księga Koheleta, Życie jako przypowieść  Pinchasa Sade, Głód Knuta Hamsuna, słowa piosenek z albumu The Wall Pink Floyd dodawały mi sił, pocieszały mnie, dzięki nim czułem, że nie jestem sam. Że nie tylko mnie bywa ciężko. Umacniała mnie wiedza, że więksi, mądrzejsi i bardziej utalentowani ode mnie zrozumieli już, że życie nie jest takim świetnym pomysłem. Pocieszało mnie, że wygrywa ten, kto się nie łudzi, że nasze istnienie ma jakikolwiek sens. Osobiście byłem nawet dumny, że zostałem jednym z tych, którzy otrzeźwili się z naiwnej wiary w to, że w tym życiu można cieszyć się, radować i śnić o szczęściu. Pamiętam swoje łzy, tłumiony płacz, gdy jako piętnastolatek siedziałem pewnego razu przy pianinie w sali do muzyki w instytucji edukacyjnej (jak w kibucowym języku nazywano internat) o zachodzie słońca i pisałem, że rozpacz i siła mieszają się we mnie: „Zbyt wiele dni zostało na płacz / zbyt gęsta jest zasłona śmiechu / jeden człowiek już umarł, jeden jest w drodze / a nam pozostał tylko płacz”.

Od tamtego czasu popłynęło wiele łez chłopięcej rozpaczy. Dorosłem. Zrozumiałem to i owo. Już dawno pojąłem, że życie nie jest
ciężkie. Że to tylko idea. Idea bardzo popularna, ale tylko idea dotycząca życia. Zrozumiałem też, że życie nie jest łatwe. Że to też tylko idea. Idea o wiele mniej popularna, lecz tylko idea.

Zrozumiałem także, że trudność nie jest karą. To sposób, w jaki moje wnętrze sygnalizuje mi, że nadszedł czas, aby dorosnąć. Spotykałem coraz więcej ludzi, którzy potrafili swobodnie rozmawiać o tym, co jest dla nich trudne, i zrozumiałem, że to w porządku. Spotkałem nawet takich, którzy mieli odwagę złościć się, płakać i rozpaczać, nie wstydzili się tego ani z tym nie kryli. Nie, nie byli to wariaci czy osoby zagubione, lecz całkiem zwyczajni ludzie, którzy po prostu nie bali się spotkania z trudnymi emocjami. Bardzo mi się to spodobało. Przestałem się kłaniać trudności. Przestałem szukać trudności. Zgodziłem się podziękować trudności, która przyszła, zgodziłem się pobyć z nią, zrobić dla niej miejsce. Aż przyjdzie inna trudność czy pojawi się klucz do uzdrowienia. To kolejna rzecz, którą pojąłem: gdy trudność otrzymuje tyle miejsca, ile jej potrzeba, następuje uzdrowienie.

Przestrzeń, której potrzebuje, obejmuje:

• Przynajmniej jednego człowieka, który nie boi się trudności i może pobyć w niej ze mną. Człowieka, który nie osądza trudności
i nie musi naprędce jej rozwiązać. 
• Czasu. Czegoś pomiędzy pół minuty a pół roku. Zależy to od człowieka i od rodzaju trudności.
• Paczki porządnych chusteczek.

I nawet gdy to wszystko zrozumiałem, wciąż trudno mi z trudnością. Do dziś, gdy nie mam zdefiniowanej roli, to znaczy gdy nie jestem w jasno określonej sytuacji, w której poświęcam się, aby pobyć z kimś w jego trudności, instynktownie staram się pozbyć trudności najszybciej, jak to możliwe. Myślę, że to nic takiego, analizuję, ignoruję, tkam teorię na jej temat. Mimo że już od dawna nie uważam, że trudność jest czymś, czego należy się pozbyć, wciąż ktoś we mnie, ktoś bardzo zwinny i świetnie wyszkolony, wyskakuje z paralizatorem w ręce i próbuje zlikwidować intruza.

Ale to nie działa. Ponadto otwiera ogromną przepaść między mną a moimi córkami. Oddalam się i zamykam, gdy w moim życiu pojawia się trudność, jeszcze zanim zdążyłem wyjaśnić, jaka jest jej natura. Jest mi trudno, gdy jest trudno. Im po prostu bywa trudno. Czasami. To dwa niepowiązane zjawiska, zupełnie różne sposoby odnoszenia się do trudności. W rzeczywistości możliwość, którą mam, aby posłuchać głębi, wysłuchać, co tak naprawdę moje córki próbują mi powiedzieć poprzez różne trudności, otwiera się we mnie tylko wtedy, gdy nie czuję gwałtownej potrzeby, aby pozbyć się trudności. Jeśli decyduję się przyjąć emocje mojej córki, kiedy złości się i zamyka przede mną, nie tylko jest to element oświeconej drogi życia; takie podejście umożliwia trudności alchemiczną przemianę. W ten sposób trudność – niczym ołów stający się złotem – zmienia się z nieznośnej przeszkody w źródło zdumiewającej odnowy.

Pytamy babcię: „Jak się miewasz?”. Babcia odpowiada: „Wszystko w porządku”.

Co zrozumiałeś? Ja nie zrozumiałem nic. Ten, kto włada tym językiem, rozumie, że „wszystko w porządku” oznacza, że wszyscy są
zdrowi, nie stało się w tym tygodniu nic strasznego, utrzymuje się bez zakłóceń stały poziom nieszczęścia, bez skrajnych wyjątków. U wszystkich zawsze jest wszystko „w porządku”, naprawdę. Spróbujcie raz, gdy czekacie w kolejce do kasy w supermarkecie albo przyglądacie się przechodniom na ulicy, policzyć uśmiechy. Moja jedenastoletnia córka Eli i ja naliczyliśmy ostatnio na dworcu kolejowym dwie spokojne twarze – nie nazwalibyście ich szczęśliwymi – wśród pięćdziesięciu. Cała reszta wydawała się zagniewana, przygnębiona, smutna, zrozpaczona i zmartwiona. To bardzo dziwne, że u wszystkich wszystko w porządku, a nikt się nie cieszy. Nawet odrobinę. A więc może zgódźmy się, że nie wszystko jest w porządku. Że naprawdę nie jest w porządku, że jest naprawdę trudno. I smutno. I jest mnóstwo samotności, mnóstwo gniewu i mnóstwo frustracji. Czy wydaje ci się, że w ostatnim zdaniu narzekam, jestem negatywny czy napastliwy? Jeśli tak, to dlatego, że tobie też jest trudno, gdy jest trudno. Bo ja nie narzekam, nie jestem tym razem negatywny ani zdołowany. Chcę tylko dokładnie wskazać, jak jest. Stwierdzam fakt.

Około trzydziestoletni mężczyzna, wysoki i silny, kierownik dużej fabryki, przyszedł poprosić mnie o pomoc. „Jakiej pomocy potrzebujesz?”, zapytałem go. Wyjaśnił mi. Podczas następnego spotkania, gdy wróciłem do tego tematu, powiedział: „Ale może przesadzam. Jakoś sobie z tym poradzę. Ostatecznie wszystko w porządku”. W trakcie trzeciego spotkania przyznał, że jest mu bardzo trudno i naprawdę ma dość zachowania swojego syna. Podczas kolejnego spotkania znów zaczął się wycofywać: „Nie wiem, może to taki wiek, w końcu mu przejdzie”. Tak poruszaliśmy się zygzakiem: za każdy razem, gdy on mówił, że wszystko jest w porządku, ja odpowiadałem: „W takim razie rozstańmy się, po co robić z tego wielką sprawę?”. Tak trudno było mu po prostu przyznać, że jest mu trudno. Że nie potrafi samodzielnie zmienić sytuacji. Trudność przyznania trudności odbierała nam obu energię. Lęk tego człowieka, mądrego, otwartego i cieszącego się sukcesami w większości obszarów swojego życia, przed przyznaniem do prostej słabości, którą każde dziecko deklaruje przynajmniej dziesięć razy dziennie, sprawił, że nie mogliśmy przebić się przez warstwy niezobowiązującej pogawędki, aby dotrzeć do bardziej bezbronnych i żywszych miejsc, z których mogłoby przyjść uzdrowienie.

Wysiłek, jaki tak wielu rodziców wkłada w ukrycie trudności, w to, aby iść dalej bez zatrzymania, bez okazania słabości, godzi w ich dzieci. One przybywają tu z wiedzą, że trudność jest jednym z odcieni rzeczywistości. Gdy upadają raz za razem, ucząc się chodzić, nie powołują komisji śledczej, nie zatrzymują się. Dla nich upadki są naturalnym elementem nauki chodzenia. Gdy moja pięcioletnia córka złości się, ponieważ jedzie do przedszkola w zwykłej koszulce bez rękawów (bo jest gorąco), a nie w bluzce z postacią z ulubionej bajki, którą chciała pokazać kolegom, jest jej naprawdę trudno. Boli ją. Tym razem nie jest to fizyczny ból. Ale gdy siedzę obok niej w samochodzie, słucham, oddycham, nie oceniam trudności i nie staram się jej rozwiązać, tylko po prostu towarzyszę jej w trudności, doświadcza tej trudności nie jako granicy, lecz jako bramy. Niczym drzwi, które można uchylić i zajrzeć przez nie do nowego miejsca. Miejsca, w którym lepiej będzie jej żyć. Kiedy docieramy do przedszkola, rzuca z tym swoim zawadiackim uśmiechem: „Pa, tato, do zobaczenia po południu!” i wesoło podskakując, biegnie do furtki.


 

 Więcej przeczytasz w naszej książce „Cud rodzicielstwa”:

 [product id="22002"]

 


Poznaj nasze książeczki Niuniuś - o emocjach małego dziecka:

[product id="29455, 23455, 25343, 25388, 23512, 23528, 24390, 24392, 23591, 23455, 23692, 24390, 24392, " slider="true"]

Poznaj naszą Serię Rodzicielską – tworząc ją myśleliśmy o tym, czego najbardziej potrzebują rodzice.

[product category_id="513" slider="true" onlyAvailable="true"]
Wydajemy też barrrdzo niegrzeczne książki dla dzieci:
[product category_id="516" slider="true" onlyAvailable="true"]
Oraz książki dla najmłodszych:
[product id="28591, 28590, 27940, 28460, 23295, 23296" slider="true"]
[product id="24392, 27000, 27392, 26977, 24482, 25953, 27458" slider="true"]
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium