Fragment książki "Wychowanie. Najtrudniejsza ze sztuk pięknych"

Zdarzają się takie momenty, że masz wszystkiego dość. Każde zachowanie dziecka Cię irytuje, wydaje się, że specjalnie rozlało zupę, z premedytacją powiedziało coś niemiłego, absolutnie na złość spóźniło się do domu. Co za okropne dziecko!

Takie momenty zdarzają się chyba wszystkim i czasem mają niewiele wspólnego z zachowaniem dziecka. Mamy prawo mieć gorszy dzień, kiepski nastrój, ból głowy.
Niekiedy mamy problemy w pracy, jesteśmy przepracowani, niedocenieni za włożony wysiłek, relacje w pracy są niezadowalające albo grozi nam zwolnienie. Bardzo często od naszego samopoczucia zależy to, jak patrzymy na świat — w tym: na nasze dziecko.

Zależność ta działa w obie strony — tak widzimy świat, jak się czujemy, i tak się czujemy, jak widzimy świat. Nasze myślenie w pewien sposób kreuje rzeczywistość, bo nastawia nas na to, co chcemy zobaczyć.

Jeśli myślę o tym, że nikt nie docenia mojej ciężkiej pracy, nikt nie szanuje tego, co robię — to znajdę w rzeczywistości tylko takie sytuacje, słowa, zachowania innych, które potwierdzą moje myślenie.
To tak, jakby moje uszy były nastrojone na odbiór słów potwierdzających brak doceniania i szacunku, oczy zauważały tylko wybrane gesty, mimikę czy zachowanie, a mój mózg interpretował słowa i sytuacje neutralne lub dwuznaczne tak, by pasowały do moich aktualnych oczekiwań. A jeśli słyszę i widzę tylko takie komunikaty, to utrwala się i pogłębia mój nieprzyjemny stan.

Taki czas bywa nie tylko trudny dla mnie samego, ale także (a czasem nawet przede wszystkim) dla moich Bogu ducha winnych bliskich. Jest na to sprawdzony sposób. Usiądź wygodnie, zrób sobie dobrą kawę lub herbatę i weź coś do pisania. Zapisz najpierw wszystko, co Cię dziś w dziecku zirytowało — słowo, które zabolało, zachowanie lub gest, które uznałaś za obraźliwe, sytuację, w której zaobserwowałaś brak szacunku. Zapisz to w punktach i… wyrzuć do śmieci.

Na następnej kartce zapisz każdą sytuację, słowo, gest, które mówiły coś zupełnie innego. Najmniejsze drobiazgi, które świadczą o tym, że Twoje dziecko jest w porządku, zachowuje się dobrze.
Zmień po prostu punkt odniesienia — zauważ coś ponad to, co przed chwilą widziałaś. To nie zawsze jest proste — czasem Twój nastrój utrwalił taką wizję świata, że te kolorowe promyczki nie mogą się przebić. Próbuj. Gwarantuję, że kiedy zauważysz, odkryjesz, nazwiesz jeden pozytywny przekaz, to zaczną pojawiać się następne.

Wtedy możesz napisać list do dziecka — list wyjątkowy. Napisz o sobie, co lubisz w jego zachowaniu, z czego się cieszysz, co Ci pomaga w codziennym życiu i co pomaga, kiedy jest Ci źle.
Napisz, z czego jesteś dumna, co Cię wzrusza i co rozczula. Jeśli takich treści będzie sporo, możesz napisać także o tym, co Ci przeszkadza i czego nie lubisz. Ta część nie powinna stanowić więcej niż 10% całego przekazu — tylko to, co wyjątkowo zabolało, przeszkadzało — ale nie w ubiegłym roku, tylko dzisiaj!

Pisz o sobie, stosuj komunikaty jasno mówiące o Twoich odczuciach, bez oceniania dziecka. Napisz, jak się czujesz po tym zachowaniu, jak ono na Ciebie działa. Krótko i konkretnie. Ten kawałek ma być niewielki.

Moje najmłodsze dzieci razem z całą swoją grupą przedszkolną dostały takie listy na mikołajki, kiedy miały 4 lata.
Każdy list napisany przez nauczycielkę z przedszkola zaadresowany był do dziecka, a na kopercie naklejony był wizerunek Świętego Mikołaja. List był dodatkiem do słodyczy, ale zarówno w mojej pamięci, jak i w pamięci moich dzieci tych słodyczy w ogóle mogło nie być. List był najważniejszy.

Pani pisała do każdego dziecka właśnie w ten sposób, o tym, co lubi w zachowaniu każdego, co jej się podoba, co ją zachwyca, co rozczula. Pisała o postępach, z których jest dumna. Tylko w niektórych listach znalazła się informacja, JEDNA informacja o tym, co jest dla pani trudne. Odczytywałam te listy dzieciom wielokrotnie. Były zachwycone i poruszone. A ja byłam pełna uznania dla pomysłu tej nauczycielki i wysiłku, który musiała włożyć w jego wykonanie.

Do końca pobytu w przedszkolu pani pozostała ukochaną powierniczką, nawet te dzieci, które sprawiały pewne kłopoty, jakby poprawiły się.
Wszyscy rodzice zgodnie twierdzili, że dla dzieci było to ważne. U mnie nadal ten list jest jedną z ważniejszych pamiątek z lat edukacji przedszkolno-szkolnej.

Bardzo odpowiada mi ten sposób i stosuję go w różnych sytuacjach. Moje już nastoletnie dzieci dostawały takie pozytywne listy. Sprawdza się to także w kontaktach ze współmałżonkiem — list nie podnosi głosu, pisząc, trzeba uspokoić emocje, konieczne jest nabranie dystansu. Rodzice z grup, które prowadziłam, czasem z ogromnym zaskoczeniem mówią o cudzie — wystarczyło w piękny pozytywny sposób coś napisać, żeby zmienić zachowanie, z którym walczyli miesiącami.

Inni oglądali także:

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium