Fragment książki "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły"

LIST DO CZYTELNIKA POLSKIEGO

Drogi Czytelniku!

Trzymasz w ręce książkę, która stała się światowym hitem pośród publikacji poświęconych problemom, z jakimi każdego dnia zmagają się rodzice i dzieci.

W sposób niezwykle osobisty, pełen życzliwości i prostoty Autorki dzielą się własnym doświadczeniem oraz głęboką wiedzą na temat dylematów rodzicielskich i dziecięcych uczuć, sposobów nawiązywania współpracy, skuteczności i nieskuteczności pochwał oraz kar. Ujawniając przyczyny porażek wychowawczych i wskazując sposoby ich uniknięcia – uczą rodzicielstwa dojrzałego i satysfakcjonującego.

Nowością i szczególną zaletą tego poradnika jest pokazanie, jak to robić!

Praktyczne ćwiczenia i wskazówki – ułatwiające opanowanie sztuki komunikowania się z dziećmi i… nie tylko z nimi – sprawiają, że ta książka nie jest zarezerwowana tylko dla profesjonalistów. Jest przeznaczona dla każdego, kto chciałby nie tylko lepiej rozumieć i mądrzej kochać dzieci, ale i być przez dzieci kochanym i rozumianym.

Szansa nabycia nowych umiejętności porozumiewania się, dzięki którym możemy dokonać więcej, współpracując z dziećmi, niż wszyscy krzyczący i błagający na całym świecie, motywuje do rekomendowania tej książki matkom, ojcom, dziadkom, ciotkom i wujkom oraz znacznie starszemu rodzeństwu, a w sposób szczególny – nauczycielom, psychologom, księżom i katechetom oraz osobom pragnącym być przyjaciółmi dzieci.

Rekomenduję ją także wszystkim Polakom odczuwającym potrzebę wzrostu ducha wzajemnego zrozumienia, życzliwości oraz poszanowania uczuć, potrzeb i praw każdego z nas.

Książka Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały… w polskim wydaniu zawiera małą niespodziankę – suplement polski. Pragnę krótko opowiedzieć, jak do tego doszło.

Przy entuzjastycznej aprobacie Autorek wydanie tej książki poprzedziło przedsięwzięcie, którego celem było sprawdzenie, czy amerykański poradnik może być pomocny polskim rodzicom.

Konsekwencją tej wątpliwości – zbytecznej, ale wynikającej z szacunku dla naszego społeczeństwa żyjącego przecież w odmiennej od amerykańskiej rzeczywistości – były spotkania rodziców, którzy w kilkunastoosobowych grupach pracowali nad każdym rozdziałem i wprowadzali – tydzień po tygodniu – zaproponowane przez Autorki nowe sposoby komunikowania się z dziećmi. Prowadzili zapiski dialogów ze swoimi dziećmi, wymieniali uwagi i doświadczenia, pomagali sobie wzajemnie w przełamywaniu trudności i w odkrywaniu – tkwiących w każdym z nas – nieoczekiwanych i zdumiewających możliwości pomagania sobie i swoim dzieciom.

Doświadczenia rodziców polskich towarzyszą każdemu rozdziałowi książki; występujące w niektórych wypowiedziach imiona dzieci zostały zmienione, a szczegóły umożliwiające identyfikację osób – opuszczone lub przetworzone.

Doświadczenia rodziców polskich prezentowane są w pierwszej osobie liczby mnogiej („my”, „nasze”). Pragnęłam w ten sposób wyrazić szacunek i podziękowanie za wspólne zmagania rodzicom, którzy zdecydowali się podzielić swoimi osobistymi doświadczeniami z nieznanym czytelnikiem.

Jako matka nastolatka i jako psycholog tak często stykam się z rozpaczą, bezsilnością i zagubieniem rodziców oraz samotnością dzieci, które boją się panicznie szkoły, ale… powrotów do domu jeszcze bardziej, że serdecznie polecam tę mądrą i dobrą książkę wszystkim, którzy chcieliby żyć z dziećmi w przyjaźni i uczynić wspólne życie szczęśliwszym.

Zofia Śpiewak

 

1 Jak pomóc dzieciom, by radziły sobie z własnymi uczuciami

CZĘŚĆ I
Byłam wspaniałą matką, dopóki nie miałam własnych dzieci. Doskonale wówczas wiedziałam, dlaczego inni mają z nimi problemy. Później zostałam matką trojga urwisów.

Życie z dziećmi uczy pokory. Każdego ranka mówiłam sobie: „Dzisiaj będzie inaczej” i każdy ranek był wariacją jednego z poprzednich: „Jej dałaś więcej niż mnie!”, „To różowy kubek. Ja chcę niebieski!”, „Ta owsianka wygląda jak rzygowiny…”, „On mnie uderzył”, „Nigdy nawet go nie dotknąłem!”, „Nie pójdę do swojego pokoju. Nie będziesz mną rządzić!”.

Wkrótce poczułam się wykończona. I chociaż była to ostatnia rzecz, jaka kiedykolwiek mogłaby mi się przyśnić, wzięłam udział w spotkaniu grupy rodziców. Odbyło się ono w miejscowej poradni zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży, a prowadził je młody psycholog dr Haim Ginott.

Spotkanie poświęcone dziecięcym uczuciom było intrygujące. Dwie godziny minęły błyskawicznie. Wróciłam do domu z głową kipiącą nowymi myślami. Mój notatnik był pełen luźnych pomysłów:

Prosta zależność pomiędzy dziecięcymi uczuciami i ich zachowaniem.

Kiedy dzieci dobrze się czują, dobrze się zachowują.

Jak możemy im pomóc, aby czuły się dobrze?

Zaakceptować ich uczucia!

Problem. Rodzice zwykle nie akceptują uczuć swoich dzieci, na przykład:

„Na pewno tak nie myślisz”.

„Mówisz tak, bo jesteś zmęczony”.

„Nie ma powodu, aby się tak niepokoić”.

Ciągłe zaprzeczanie uczuciom dezorientuje i złości dzieci. Uczy je także, że nie potrafią nazwać swoich uczuć – nie ufają im.

Pamiętam, że po spotkaniu myślałam: „Może inni rodzice tak postępują, ja nie”. Potem zaczęłam słuchać siebie. A oto kilka przykładów:

DZIECKO:

Mamusiu, jestem zmęczona.

JA:

Nie możesz być zmęczona. Dopiero co wstałaś.

DZIECKO:

(głośniej) Ale ja jestem zmęczona.

JA:

Nie jesteś zmęczona. Jesteś tylko trochę senna. Ubieramy się!

DZIECKO:

(płacząc) Nie, ja jestem zmęczona!

DZIECKO:

Mamusiu, tutaj jest gorąco.

JA:

Jest zimno. Nie zdejmuj swetra.

DZIECKO:

Ale mnie jest gorąco.

JA:

Powiedziałam, nie zdejmuj swetra!

DZIECKO:

Ale mnie jest gorąco.

DZIECKO:

Ten film był nudny.

JA:

Nie, był bardzo interesujący.

DZIECKO:

Był głupi.

JA:

Był pouczający.

DZIECKO:

Gówno prawda.

JA:

Nie wyrażaj się tak!

Widzicie, do czego doszło? Nie dość, że wszystkie nasze rozmowy zamieniały się w kłótnie, to ja jeszcze ciągle powtarzałam dzieciom, żeby nie ufały swoim spostrzeżeniom, tylko przyjmowały moje.

W końcu to sobie uświadomiłam. Postanowiłam się zmienić. Nie byłam jednak pewna, jak się do tego zabrać. W rezultacie najbardziej pomogło mi to, że wczułam się w sytuację swoich dzieci. Spytałam samą siebie: „Przypuśćmy, że jestem dzieckiem, które jest zmęczone lub któremu jest gorąco, lub które jest znudzone. I przypuśćmy, że chcę, aby najważniejsza osoba w moim życiu wiedziała, co czuję…?”.

Przez następne tygodnie starałam się wczuwać w doznania moich dzieci. Kiedy mi się to udawało, odpowiednie słowa nasuwały się same. Nie stosowałam żadnych manipulacji. Rzeczywiście byłam o tym przekonana, kiedy mówiłam: „Więc jesteś ciągle zmęczona, pomimo że dopiero się przebudziłaś” albo: „Mnie jest zimno, a tobie jest tutaj gorąco” lub: „Widzę, że nie zaciekawił cię zbytnio ten film”. W końcu jesteśmy różnymi ludźmi, którzy mogą mieć różne uczucia. Żadne z nas ani nie miało racji, ani się nie myliło. Każde czuło to, co czuło.

Inni oglądali także:

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium