Przeczytaj tę bajkę dziecku, jeśli:
– chcesz, aby znało numer/y alarmowy/e i wiedziało, jak i w jakich sytuacjach go/ich użyć,
– chcesz przygotować je do sytuacji wymagającej nietypowych, ale też szybkich reakcji,
– dziecko wyjeżdża poza dom na dłużej lub wiesz, że coraz więcej czasu będzie spędzało bez Twojego nadzoru.
Beata Ostrowicka
112
Gdyby tata był teraz w domczysku razem z Julką, mamą i Zuzą, to Julka byłaby najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Ale tata miał urlop dopiero w sierpniu, więc lipiec spędzały bez niego. Na razie przyjeżdżał do nich co weekend i, oczywiście, codziennie dzwonił. I codziennie Julka opowiadała mu, co robiła. A było co robić — i w domczysku, w którym wszystko skrzypiało, a najbardziej schody, i poza nim, czyli na podwórku, w lesie, na łąkach, nad rzeczką albo nad jeziorem.
— Byłyśmy dziś na jagodach. Uzbierałam pół kubka i mam fioletowe palce — opowiadała Julka tacie przez telefon któregoś wieczoru. — Jutro mama zrobi pierogi z jagodami. Mniam, mniam — zamlaskała do słuchawki. — Będą pyszniutkie, pyszniutkie. Zuzka już się cieszy.
— To ją ode mnie ucałuj, a teraz poproś mamę — powiedział tata. — Całuski.
— Całuski, całuski — cmoknęła Julka do słuchawki i zawołała w stronę werandy:
— Mamo! Tata!
Zaskrzypiały schody i w pokoju pojawiła się mama.
— Zmykajcie z Zuzką. Czas spać. — Pogłaskała Julkową głowę, pomachała Zuzce i podniosła komórkę do ucha. — Hej, kochanie, jak tam w pracy? Julka dotarła na piętro do swojego pokoju. Lampka nocna była zapalona, pluszaki siedziały na fotelu pod oknem. Dziewczynka wskoczyła do łóżka i zaczęła na nim podskakiwać niczym piłka.
— Jak ja to lubię. Takie kopsanieskakanie! No, Zuzka, nie siedź tak! Baw się ze mną. Nie chcesz? Może masz rację, już późno, a na jutro mama zaplanowała wycieczkę aż do smoczej góry. Idziemy spać.
Ale następnego dnia padało od samego rana. Po niebie sunęły czarne chmury, a na podwórku przed domczyskiem pojawiały się nowe kałuże.
— To chyba nici z naszej wycieczki — mruknęła Julka do Zuzki. Siedziały na parapecie w kuchni.
— Coś wymyślimy. Na pewno nie będziemy się nudzić — obiecała mama. Piła kawę i była wyraźnie w dobrym humorze.
— Eee — skrzywiła się dziewczynka. — Przy takiej pogodzie to nuda jest… oczywista. — Pokiwała głową z mądrą miną.
Zuzka spojrzała z podziwem na Julkę, tak się przynajmniej dziewczynce wydawało, a mama prychnęła ze śmiechu i powiedziała:
— Na początek proponuję zabawę w chowanego. Ja kryję. Będzie super, zobaczysz.
Mama miała rację. Było super. Dom mieścił w sobie tyle kątków, zakątków, że Julka nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak się wspaniale bawiła.
— Teraz my kryjemy! Teraz my! — Julka była rozgorączkowana, kucyki jej się rozwiązały i włosy fruwały wokół roześmianej buzi.
— Tak się schowam, że na pewno mnie nie znajdziesz — zarzekała się mama.
— Zobaczymy. — Julka zasłoniła oczy rękami. — Chowaj się, chowaj. Pałkazapałka, dwa kije… — zaczęła wyliczanie. Gdzieś przy „osiemnaście” coś ni to stuknęło, ni huknęło, ale nie zwróciła na to zbytniej uwagi. W domu cały czas coś stukało, pukało.
— Dziewiętnaście i dwadzieścia! — krzyknęła i ruszyła na piętro. Zuzka oczywiście razem z nią. — No, gdzie ta mama? — mruknęła chwilę później. — Rzeczywiście się superschowała — cmoknęła z podziwem.
Ale po jakichś dwudziestu minutach, gdy nie mogła nigdzie znaleźć mamy, zaczęła się denerwować. Już nie było super.
— Mamo! Koniec zabawy! — krzyknęła, ile sił w płucach. — Już się nie chcę bawić! Koniec! — Odpowiedziała jej cisza. — Zaraz, zaraz — mruknęła — czy wszystko sprawdziłam? Tak. Nie. Jeszcze jedno miejsce…
Razem z Zuzką pobiegła w kierunku piwnicy. Drzwi do niej prowadzące były uchylone, a nie zamknięte jak zawsze i sączyła się spod nich strużka światła.
— Jesteś tu! Ha! Znalazłam cię!
Julka pchnęła drzwi i ujrzała nieprzytomną mamę leżącą na kamiennej podłodze, obok wielkiej beczki i wiklinowego kosza. Mama miała zamknięte oczy, jej prawa noga była dziwnie skręcona. Dziewczynka rozpłakała się żałośnie. Chciała zbiec do mamy, ale zauważyła, że dwa ostatnie schodki są złamane.
„To z nich mama spadła”. „Coś jej się stało w nogę”. „Czemu jest taka blada?”. Przez głowę Julki przelatywały wystraszone myśli, po buzi płynęły łzy, z nosa kapał katar.